Uczniowie urodzeni w roku 2008 to pierwszy z roczników, który obowiązkowo rozpoczął edukację jako sześciolatki. Dla ścisłości, w szkolnych ławkach w wieku sześciu lat zasiadły wyłącznie dzieci urodzone w pierwszej połowie 2008 roku. Po licznych protestach rodziców rząd Platformy Obywatelskiej zgodził się bowiem, by dzieci urodzone od lipca do grudnia 2008 roku zaczęły naukę rok później jako siedmiolatki. Razem z nimi do szkół poszedł cały rocznik sześciolatków, urodzonych w roku 2009. W efekcie przez dwa kolejne lata naukę w szkołach rozpoczynało po półtora rocznika dzieci. W podstawówkach zrobiło się ciasno.
Po dwóch latach od wprowadzenia reformy obniżenia wieku szkolnego przez PO, rząd Prawa i Sprawiedliwości ją odwołał. Od tej pory dzieci znów zaczynają szkołę w wieku siedmiu lat.
Ale kolejna oświatowa reforma PiS-u dodatkowo skomplikowała sytuację. Zgodnie z jej założeniami we wrześniu 2017 roku nie uruchomiono pierwszych klas w gimnazjach, wydłużono natomiast naukę w podstawówkach z lat sześciu do ośmiu. Dotychczasowe trzyletnie licea i czteroletnie technika zostały zlikwidowane, gdy tylko wykształciły ostatnie roczniki absolwentów wygaszanych gimnazjów. Dla absolwentów nowych, ośmioklasowych podstawówek, uruchomiono czteroletnie licea i pięcioletnie technika. Dawne szkoły zawodowe przekształcono w branżowe.
Gdyby gimnazjów nie zlikwidowano, w przyszłym roku szkolnym w liceach, razem z powiększonym rocznikiem pierwszoklasistów, uczyłyby się dwa standardowe roczniki: w klasach drugich oraz trzecich, a w technikach trzy roczniki: w klasach 2-4. Po likwidacji gimnazjów nauka w szkołach średnich wydłużyła się o rok, więc wszędzie będzie po jednym roczniku więcej.
Podsumowując: wiosną do rekrutacji do szkół średnich stanie więcej kandydatów niż zwykle. Jednocześnie w najpopularniejszych placówkach jest obecnie zbyt ciasno, by mogły powiększyć liczbę oferowanych miejsc proporcjonalnie do liczby zainteresowanych.
To nie koniec kłopotów, bo za dwa lata szkoły będą musiały się zmierzyć z „pustym rocznikiem”. Składa się on z dzieci, które rozpoczynały naukę we wrześniu 2016 roku, już po odwołaniu przez PiS reformy obniżenia wieku szkolnego. W ławkach zasiadły wówczas siedmiolatki, którym rodzice rok wcześniej odroczyli realizację obowiązku szkolnego oraz sześciolatki, które rodzice zdecydowali się posłać do szkół dobrowolnie. Samorządy zachęcały ich do tego, aby ratować nauczycielskie etaty, np. Sosnowiec rodzicom pierwszaków oferował 500-złotową premię, Rybnik fundował szkolne wyprawki, a Piekary Śląskie – tablety.
Trudności z naborem będą miały zwłaszcza szkoły mniej oblegane.
Opr. mw
Źródło: wyborcza.pl