Podczas debaty eksperci szukali odpowiedzi na najbardziej aktualne pytania związane z szeroką promocją Polski. A więc: jak przebić się na świecie z polską narracją i wizją przyszłości? Jak promować Polskę jako kraj atrakcyjny dla turystów? Jak budować markę „Polska” poprzez kulturę? Jak wykorzystać sukcesy polskich sportowców do promocji kraju? I wreszcie, jak promować polską gospodarkę poprzez produkty „Made in Poland”?
Tematyka debaty oraz opinie ekspertów na temat promocji Polski na arenie międzynarodowej są istotne także z punktu widzenia przyszłorocznego sprawowania przez Polskę prezydencji w Radzie UE.
W debacie uczestniczyli:
- Andrzej Arendarski, Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej
- Rafał Szmytke, Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej
- Prof. Michał Kopczyński, Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego, Koordynator projektów badawczych Muzeum Historii Polski
- Krzysztof Przybył, Prezes Fundacji Godła Promocyjnego „Teraz Polska”
- Czesław Lang, były kolarz, Wicemistrz Olimpijski, organizator Tour de Pologne, Dyrektor Generalny Lang Team
Sportowcy i dobry pomysł na promocję
Czesław Lang zaznaczył, że popularni sportowcy i sport są najłagodniejszą formą promowania kraju. - Mówimy o wielkich nazwiskach, takich jak Iga Świątek, Robert Lewandowski, Hubert Hurkacz. Lecz nie tylko. Od 30 lat organizujemy popularny na świecie Tour de Pologne. Każdy sport ma inną specyfikę, kolarstwo jest dyscypliną, dociera do ludzi. Przejeżdżając przez kraj, można opowiedzieć o jego kulturze historii, ukazać jego atrakcyjność, co wykorzystują choćby Francuzi czy Włosi. Układając trasę wyścigu i przygotowując się do transmisji telewizyjnej wyszukujemy najpiękniejsze zakątki Polski. Pamiętamy, że przez 5 godzin idzie transmisja do około stu państw, w zeszłym roku w Indiach oglądało naszą imprezę około 7 mln ludzi – mówił znakomity olimpijczyk. Jego zdaniem, poprzez sport i znanych sportowców można pokazywać też, że Polacy jako społeczeństwo budzą sympatię.
Prezydent KIG Andrzej Arendarski zaznaczył, że pieniądze do promocji są ważne, jednak same środki finansowe nie wystarczą. Przykładem tego jest wątpliwy sposób budowania marki przez państwa arabskie, którym wypominano, że podczas budowania obiektów sportowych zginęło wielu pracowników. Prezydent przypomniał, że kilkanaście lat temu KIG uznał, że wobec szczupłości środków finansowych potrzebny jest dobry pomysł i łączenie pieniędzy publicznych z prywatnymi. Wtedy to prof. Wally Olins, czołowy specjalista od brandingu, opracował program działań promocyjnych. - Niestety, nic z tego finalnie nie wyszło. A w Polsce wydawanie pieniędzy na promocję nie było i nie jest poważnie traktowane. Dzisiaj sytuację trochę ratuje UE, która przeznacza fundusze na promocję europejskiej gospodarki – mówił prezydent Arendarski. Zaznaczył przy tym, że nie mamy takiej marki jak francuski szampan czy szwajcarski zegarek - Polska nie ma takiej marki. Bigos i barszcz to za mało, wódka jest mało wdzięcznym produktem. Tymczasem popularna marka ułatwia promocję gospodarki. Nie umiemy też wykorzystywać promocyjnie takich marek jak Lech Wałęsa, Jan Paweł II, Robert Lewandowski czy Iga Świątek – stwierdził Andrzej Arendarski.
Prezydent odniósł się do rozwiązań systemowych. - Jeżeli promocja Polski przez administrację publiczną byłaby mądrze przygotowana, to jestem „za”. Bo kupowanie jachtu za setki tysięcy dolarów w zagranicznej stoczni, który miał rozsławiać brand „Polska” na całym świecie, uważam za absurdalne. Powinna być poważna, centralna instytucja promocyjna, coś w rodzaju rady promocji, która wiązałaby promocyjny wysiłek publiczny z prywatnym. Pozwalałoby to wykorzystać efekt synergii i jednocześnie nie powinno krępować prowadzenia akcji promocyjnych przez inne instytucje i organizacje. Powstanie takiej jednej organizacji która jednoczyłaby przedstawicieli administracji państwowej, organizacji gospodarczych, instytucji kultury, i wyznaczałaby pewien kierunek, jest absolutnie niezbędne. Bo w tym zakresie panuje chaos. I powinna to być działalność absolutnie apolityczna – podsumował swoje przemyślenia prezydent Arendarski.
Promocja „szyta” pod odbiorcę
Prezes Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej RafałSzmytke zauważył, że ponieważ mamy bardzo zróżnicowaną ofertę turystyczną, którą staramy się kierować do wielu państw na świecie, to jesteśmy w stanie „uszyć” promocję i turystyczny produkt pod konkretnego odbiorcę. – Pewnym fenomenem jest popularność u arabskich turystów Zakopanego, co również zawdzięczamy promocji, którą przeprowadziliśmy w wspólnie z Małopolską Organizacją Turystyczną. Mamy też sygnały, że zagraniczni turyści zaczynają się już interesować Mazurami i naszym morzem – mówił prezes Szmytke.
– W promocji wykorzystujemy przynależność do UE, co pozwala tworzyć bazę, jaką jest przeświadczenie, że kraj jest bezpieczny i stabilny. Fakt, że jesteśmy krajem stosunkowo nowym w Unii, lecz mało znanym, a zarazem jednym z ważniejszych powoduje, że najtrudniejszą pracę mamy za sobą. Oferujemy unijne standardy, a zarazem mamy efekt zaciekawienia. W przypadku na przykład Paryża zderzenie posiadanych przez turystów wyobrażeń z obecną rzeczywistością mogą być rozczarowujące. W Polsce odwiedzający nasz kraj może odkryć, że mamy jedną z najlepszych na świecie baz kongresowo-konferencyjno-hotelowych – podkreślał Rafał Szmytke, dodając: – Staramy się zainteresować różnorodnością, co innego będziemy opowiadali Finom, a co innego mieszkańcom Nowego Jorku czy Pekinu. Pierwszym skojarzeniem zagranicznych turystów związanym z Polską jest element europejskiej i światowej kultury. I zazwyczaj pierwsze przyjazdy dotyczą dużych miast a po pozytywnym zaskoczeniu, zdecydowana większość turystów do nas wraca. Stąd co roku odnotowujemy wzrosty przyjazdów zagranicznych turystów. W czasie pandemii odkryli piękno swojego kraju w większym stopniu odkryli również Polacy.
Prezes Szmytke nawiązał również do wątku jednoczenia wysiłków promocyjnych. - Fakt, że na świecie funkcjonuje około 150 narodowych organizacji turystycznych pokazuje, że taka formuła się sprawdziła. My mamy trochę łatwiej, bo mamy regionalne i lokalne organizacje turystyczne i spinającą je rządową agencję, czyli Polską Organizację Turystyczną. Na szczęście regionalne i lokalne organizacje turystyczne nie są zależne od prezesa POT, bo dzięki temu musimy siadać do stołu i merytorycznie rozmawiać na wypracowaniem najbardziej optymalnych rozwiązań. Naszą działalność staramy się minimalizować, dając pole 16 organizacjom regionalnym, bo one między sobą zdrowo konkurują. Jednak owe 16 organizacji regionalnych i ponad setka lokalnych nie przebiją się na rynkach dalekich, bo tam potrzebny jest silny brand „Polska” – ocenił ekspert.
Pokazywać, co różni Polskę od innych krajów
Prof. Michał Kopczyński z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, koordynator projektów badawczych Muzeum Historii Polski, ujawnił, że wedle jego studentów oprowadzających zagraniczne wycieczki, po EURO 2012 liczba oprowadzanych grup cudzoziemców jest dziesięciokrotnie większa. - Czyli nie jest tak, że jak powiemy o wspaniałościach Krakowa, to przyjadą tłumy. Francuzi wymyślili Tour de France po klęsce w wojnie z Prusami w 1870 r., żeby budować jedność narodu. Dziś oglądając ich transmisje, potencjalni turyści słyszą o wspaniałych serach, zabytkach, widzą piękne widoki z helikopterów. Tour de Pologne się na tym wzoruje – mówił prof. Kopczyński.
Jego zdaniem, powinniśmy podkreślać to, co pozytywnie różni nas od innych krajów. - Mamy taką oryginalność jak kultura sarmacka. Możemy mieć różne oceny I Rzeczypospolitej, lecz mamy coś, czego nie ma Zachód, co pokazuje, że jesteśmy pośrodku między Wschodem, i to orientalnym, a Zachodem. Nasi magnaci, ubrani w stroje orientalne, chodzili po zamkach budowanych w renesansowym i barokowym stylu przez Włochów i mówili po łacinie, że są Rzymianami. W 2012 r., kiedy Muzeum Historii Polski miało wystawę o wielokulturowości sarmatyzmu, dostaliśmy informację, że chce ją obejrzeć, mimo czasu zajętego przez mistrzostwa, brytyjski trener Arsène Wenger, bo tak się fascynuje tą dawną kulturą. Aby jednak pokazać taką wyjątkowość kulturową, trzeba mieć światową markę. W Seulu przekonałem się, że takimi rozpoznawalnymi markami są Kopernik, Chopin, Auschwitz. Mamy też w historii wyróżniające elementy, takie jak elekcje, czyli wolne wybory i tolerancję religijną – tłumaczył prof. Kopczyński.
Czy powoływać centralną instytucję która powinna promować polską historię? - Instytucję na pewno nie, bo pochłaniałaby środki na działania administracyjne, natomiast powinna istnieć jakaś rada koordynująca działania tam, gdzie jest to potrzebne – stwierdził historyk.
Promowanie produktów z Polski
Prezes Fundacji Godła Promocyjnego „Teraz Polska” Krzysztof Przybyłprzypomniał, żeFundacja od ponad trzech dekad promuje najlepsze polskie produkty. - Pamiętam, że kiedyś polskie firmy wykupywały zagraniczne marki, aby pod nimi sprzedawać swoje produkty. Dziś jest na odwrót, to zagraniczne firmy kupują, chwalą się, że w ofercie mają najwięcej polskich produktów. Przy czym nie chodzi o same nazwy, tylko o zjawisko ukrywania pochodzenia produktów lub na odwrót, chwalenia się miejscem wytwarzania – mówił prezes Przybył. - Jeżeli mówimy o sile marki „Polska”, to kwestie turystyki, gospodarki, dyplomacji, sportu, są bardzo ważne, podobnie jak same produkty i ich jakość. Nasze badania pokazują, że marka „Teraz Polska” wzrosła z 50-55 proc. do 85 proc., co pokazuje, że polskość sprawia nam coraz większą radość. Coraz bardziej wierzymy też w jakość polskich produktów. Co oznacza, że możemy z nimi wychodzić na zewnątrz – stwierdził prezes Fundacji.
Krzysztof Przybył podzielił się też doświadczeniami dotyczącymi współpracy międzybranżowej. - Zawsze byłem zwolennikiem koordynacji i współpracy, bo kierując od 18 lat Fundacją przekonałem się, że o wiele więcej można osiągnąć próbując koordynować działania i łącząc siły w nieformalny sposób. Nie da się stworzyć instytucji, która próbowałaby siłą narzucić swoje rozwiązania promocyjne, bo każda z branżowych organizacji ma swoje obowiązki i priorytety – stwierdził prezes Fundacji.
Opinie ekspertów potwierdzają wyniki panelu badawczego Ariadna. Wedle raportu z czerwca 2024 r., 78 proc. Polaków uważa Polskę za kraj zdecydowanie lub raczej atrakcyjny dla mieszkańców innych krajów. Do najbardziej atrakcyjnych miejsc i zajęć dla zagranicznych turystów zaliczamy góry (47 proc.), muzea i zabytki (38 proc.), morze (37 proc), jak też próbowanie lokalnej kuchni (28 proc.). Aż 71 proc. respondentów ocenia, że przynależność do UE zdecydowanie lub raczej zwiększa atrakcyjność Polski, brak wpływu dostrzega 25 proc. a negatywny wpływ jedynie 4 proc. Aż 83 proc. badanych uważa, że Polska potrzebuje narodowej organizacji turystycznej, która zajmowałaby się promocją naszego kraju.
Źródło: Fundacja im. XBW Ignacego Krasickiego
Fot. Anna Liminowicz
Opr. KD